Wśród adwentowych gadżetów ma swoje - bywa, że niezbyt eksponowane miejsce - okienkowy kalendarz ze słodkościami. Jako, że jestem gruby i powinienem słodkości unikać, kalendarza takowego też unikam. Za to od paru lat używam kalendarza muzycznego. Nie słodkiego - bo przesłodzonej adwentowo-świątecznie-komercyjnej muzyki nie trawię. Tego samego co rok - bo mi odpowiada i muzycznie, i tekstowo, i w ogóle.
Kartki z kalendarza stworzył Czesław Mozil, a ja do nich dopowiem to i owo. Zapraszam więc do "adwentowego kalendarza M3" (Mozil - muzyka - Mateusz).
Mateusz

19 grudnia

Późno dzisiaj pojawia się piosenka, ale wcześniej nie miałem czasu. W ogóle, choć mam teraz mniej obowiązków, to jakoś tak też nie mam czasu. Nie żeby na nic. W końcu filmiki na youtube same się nie obejrzą.
Ps. Mówienie "nie mam czasu" najczęściej bywa kłamstwem. Bo prawdziwsze jest, "na to nie mam czasu, albo "dla ciebie nie mam czasu". Ale to brzmi mniej elegancko.

18 grudnia

Słyszałem kiedyś o takim zakonniku, który wszystko miał najlepsze. A jeśli już nie najlepsze, to najpraktyczniejsze.
A ja schudłem 25 kg i mam za duże spodnie. I w zasadzie powinienem już kupić nowe, tylko po co. Przecież w tych się jeszcze mieszczę. I to z naddatkiem. A że wyglądam jak bałwan... Jest na to sposób - broda. Odciąga uwagę. Troszeczkę.
Ps. A spodnie wygodne są. 

17 grudnia

Na początek trzeba wyjaśnić najważniejszą kwestię. Prezenty pod choinkę przynosi Dzieciątko. I tyle w tym temacie.
Co Dzieciątko przynosi franciszkanom? To zależy. Od tego, kto w dane Święta robi za Dzieciątko.
Prawie 40 lat temu była to torba prezentów użytecznych. Od lat 90-tych torba się zmieniała (kolorowniała), użyteczność prezentów nie. Mydło, szampon, pasta do zębów, krem do golenia, woda po goleniu itp. Raz nawet był szampon koloryzujący do włosów... fioletowy i czerwony (z tzw. darów, a że było wszystko po holendersku, to niektórzy się zdziwili po pierwszym myciu). Trzeba przyznać, że torba prezentów zawsze budziła u mnie entuzjazm. Szczególnie od kiedy zapuściłem brodę.
Gdy sam zacząłem robić za Dzieciątko, postanowiłem zmienić torbiany zwyczaj i zwiększyć użyteczność. I tak pod choinką znaleźli się polscy królowie. Sam obrazek z królem - choć wartościowy i użyteczny - prezentowo się kiepsko prezentuje. Byli więc królowie w czekoladach, bombkach, a nawet w kinder niespodziankach. Na początku obdarowywani bywali rozczarowani - tylko paczka pralinek? Z biegiem jednak lat obecność króla była już oczekiwana, a nawet pożądana. Rok temu każdy z braci dostał pod choinkę samochód. Z królewskim kierowcą.
Ciekawe co będzie w tym roku?

16 grudnia

A było to tak. Święty Mikołaj nie dojechał do przedszkola, więc poproszono mnie. Wieczorem okazało się, że zostałem rozpoznany. Syn przedszkolanki powiedział: "Mamo, a to był nasz proboszcz". No i pozamiatane. Jednak matka znakomicie wybrnęła z sytuacji: "Bo widzisz. Nasz proboszcz to jest Święty Mikołaj. On cały rok się ukrywa jako proboszcz i tylko na mikołajki ujawnia się jako Święty Mikołaj".
Dobrze jest być Mikołajem, choćby i nieświętym.

15 grudnia

Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie. (Mk 10,14)
Nigdy nie powinno się gasić dziecięcego entuzjazmu. Co więcej, powinno się go wspierać. W sobie, stary leniu!

14 grudnia

Lepiej być bałwanem, niż tumanem!
Lepiej być simplex et idiota (patrz św. Franciszek, O radości doskonałej), niż być nadętym bubkiem.


13 grudnia

Mógłbym napisać, ale wolę pokazać: 

12 grudnia

Bardzo lubię roraty. I te dla dorosłych, i te dla dzieci. Choć dla dzieci bardziej. Bo są takie autentyczne, szczere i spontaniczne. Spontaniczne w kaznodziejstwie i spontaniczne w reakcjach dzieci. Czasami kątem oka obserwuję reakcje dorosłych. Dzieci się śmieją, dorośli mruknieją. Bo to nie wypada. Bo przecież msza, sacrum i powaga.
Oglądamy filmy, czy seriale, o Panu Jezusie. Podoba nam się, że taki ludzki i radosny w kontaktach z ludźmi (szczególnie z dziećmi). Ale ten historyczny jest inny niż ten eucharystyczny. Jakby to były dwie różne osoby. Powaga?

11 grudnia

Udawany rytuał opłatkowy. Cały rok się unikamy, żeby na chwilę być kimś innym. Połamany bezwzrokowo opłatek.
Jest jeszcze innym wymiar stuczności. Piękne kościoły, pełne kwiatów i pompatyczności. Rytuały bez entuzjazmu. Wypasione - bezzduchowe. Posągowe - bez życia. 

10 grudnia

W moim rodzinnym domu na Święta się zawsze śpiewało. Kolędy oczywiście. Po wieczerzy wigilnej i po prezentach zasiadaliśmy wokół pianina i kolęda się niosła.
Kiedyś w ogóle więcej się śpiewało. Przy pianinie, przy gitarze, przy mandolinie, a najczęściej - przy akordeonie. Śpiewy się niosły a przy nich często i gawęda się niosła.
Wiele lat temu - gdy byłem duszpasterzem akademickim w Panewnikach - uwielbiałem takie długie śpiewane wieczory przy kominku. Albo na obozach studenckich przy ognisku.
Oj, jak mi tego brakuje. Ostatni raz gitarę miałem w ręku ponad rok temu.
Może by tak - na wiosnę - spotkać się w ogrodzie klasztornym z gitarą i gawędą przy ognisku. Kto za?

9 grudnia

Co lepsze? Mieć lepsze Święta, czy być lepszym na Święta?

8 grudnia

Odwiedzam dawno niewidzianego przyjaciela. Wpadłem na chwilkę, przejazdem, na pogawędkę przy kawie. Ale przecież przyjaciel chce mnie godnie przyjąć. Więc się krząta, siedzi w kuchni - ja w salonie, bo przcież inaczej nie wypada - zaparza kawę, szykuje ciasteczka, robi kanapki i co chwilę podrzuca do salonu: już idę, jeszcze chwilkę, za momencik. Ale ja nie przyszedłem na posiedzenie przy ciasteczkach, tylko na posiedzenie przy przyjacielu. Cała ta krzątanina sama w sobie nie jest zła. Fajnie jest posiedzieć przy czymś, jeśli ma się z kimś. Dlatego w odwiedzinach lubię siedzieć w kuchni.
Ps. Jaki jest najważniejszy mebel w domu? ... Stół. Taki zwykły, kuchenny. Bez telewizora, bez laptopa, bez komórek. Byle z ludźmi. Bo dobrze być prezent w present.

7 grudnia

Są tacy ludzie, jak smerf Maruda. Nic im nie pasuje, nic ich nie cieszy (poza własny malkontenstwem). Wszędzie wietrzą złą wolę, złe intencje, podstęp i w ogóle. Są tacy ludzie.
Gdybyż tylko marudność mieli dla siebie. Nie, oni ją mają dla wszystkich. Taki Scrooge, ale jednak podszyty Grinchem.
Jutro na roratach dla dorosłych powiem więcej.
Ps. Kiedyś irytował mnie komercyjny krasnoludowy Mikołaj z reniferami. Dzisiaj już mi nie przeszkadza. Ot Mikołaj, tyle, że nieświęty.


6 grudnia

Jestem człowiekiem dosyć porywczym Szybko się denerwuję. Parenaście lat temu doświadczył tego pewiem młody współbrat. Ależ dostał ode mnie opieprz (a wierzcie mi - potrafię!). Oczywiście - jak się później okazało - niezasłużenie.
Mimowolnie świadkiem tej nieciekawej sceny był pewien starszy pan, który pomagał nam w jakiejś technicznej kwesti funkcjonowania klasztoru (nb. mój przyjaciel - co opisywane wudarzenie tylko potwierdziło). I teraz on mnie opieprzył. Ale tak, że aż mi wlazło w pięty. Ani razu nie podniósł głosu. Powiedział tylko tyle i aż tyle: mężczyzna musi nad sobą panować, bo jest mężczyzną. Pamiętam o tym do dziś i staram się. Dzięki przyjacielu!
I jeszcze jedno. Mój magister (mistrz, wychowaca) w nowicjacie mawiał. Pamiętajcie bracia. Przed świętami diabeł kręci ogonem, żeby nam je popsuć. Nie kłóćcie się.
I może jeszcze coś. Papież Franciszek poradził kiedyś małżonkom, by nigdy nie szli spać niepogodzeni.
Ps. A dzieci zawsze widzą, nawet jeśli ich nie widać.

 

5 grudnia

Rutyna - potoczne określenie rutozy, czyli związku flawonoidowego pochodzenia roślinnego. Ma właściwości przeciwutleniające i wzmacniające naczynia krwionośne. Generalnie ma dobry wpływ na życie.
Jest jeszcze inna rutyna. Ta codzienna. Ona - bywa - może mieć kiepski wpływ na życie.
Rutyna zabija kreatywność i spontaniczność. Wprowadza, co prawda, porządek, ale jednocześnie wspiera nudę.
Tradycyjne Święta? Oczywiście, że tak, ale nie rutynowe.
Chrońmy się przed rutyną w przeżywaniu Świąt, w przeżuwaniu życia i w życiu wiary. W tym ostatnim szczególnie.

4 grudnia

Nie ma co pisać. Wystarczy słuchać... i czuć. Szczególnie w barbórkę.

 

3 grudnia

Muszę przyznać, że brakuje mi wanny. Parenaście lat temu byłem w klasztorze, w którym wanny były. Cóż to były za piękne czasy. Wody pełna wanna. Pełna wody, aż po brzegi. Gorąca woda co rozleniwia. Do tego gazeta i brak pośpiechu. Czas nie istniał. Relaks i zapomnienie. Choć na chwilę. W końcu nie ma się czym martwić. To nie te święta. Czyżby?...

 

wtorek 2 grudnia

Bardzo, ale to bardzo, nie lubię powiedzenia: "zawsze tak było" - albo podobne - "nigdy tego nie było".
1. Kiedyś to były Święta - powiedziane z wyrzutem. Bo kiedyś wszystko było lepsze.
Nie nie było. Młodość była i beztroska, i bezpieczna niewiedza, i kokon ochronny jaki tworzyli nam rodzice. Świat nie był taki wspaniały a to co było złe zostało wyparte i zapomniane.
2. Kiedyś to były Święta - powiedziane nostalgicznie i tęsknie.
No właśnie... Było wspaniale, bo młodość była i beztroska, i ufność, i miłość, i radość, i niezmęczenie... Wspaniale było... To czemu nie może być tak i dziś. Czemu nie wrócić do tego co było dobre i wartościowe. Że się będzie staromodnym? No, młodzieniaszkiem to ty już nie jesteś!
Ps. "I Jego Dzień Narodzin był ekstremalnie Boży" - i komu to przeszkadzało?

 

poniedziałek 1 grudnia

Było to - chyba - w roku 1995. Pojechałem na wakacyjne zastępstwo w pewnej małej - acz zacnej - parafii górnośląskiej. Zaczynałem w niedzielę, a proboszcz jeszcze był na miejscu. Po sumie pojechaliśmy do sąsiedniej parafii na odpustowy obiad. Jak to proboszcz był rzekł - "na obiad wielką łyżką". Co się tłumaczy - skoro jedzenie będzie za darmo, to trzeba się najeść. Czy to była pazerność, czy raczej przezorność? Nie wiem do końca, choć się domyślam.
Parę lat później współpracowałem przy poważnym klasztornym remoncie z pewnej niemłodym już - acz zacnym - inżynierem. Ten zwykł mawiać - "małą łyżką też się najesz". Co się tłumaczy - we wszystkim co robisz bądź rozsądny i powściągliwy.
Parę lat temu grałem - przyznaję, teraz też czasami pogrywam - w pewną rozbudowaną - acz zacną - grę komputerową. W jednym z głównym zadań napotyka się na zagadkową klątwę - „Nikt nie zasiądzie z tobą do stołu, nie ma łyżki, która cię nakarmi, już nigdy nie zechcesz spojrzeć na siebie w lustrze”. Co się tłumaczy - z pazerności i egoizmu nic dobrego nie wyniknie.
Cierpliwość i umiar są drogą do sukcesu. Także w życiu duchowym. Wiedzy, mądrości i świętości nie da się osiągnąć na już i na sytość.

 

niedziela 30 listopada

Jutro zaczynają się roraty, dla dzieci i dla dorosłych. Trzeba przygotować: dekorację, baner, klipy reklamowe, piosenkę, kazania, pomysły, wykonanie, zabieganie, pośpieszanie - byle nie bylejakowanie. Sporo tego, ale czas rorat - dla mnie - jest najfajnieszym czasem w roku duszpasterskim. Tylko czemu w I niedzielę adwentu miast się cieszyć, jestem lekko przerażony? Bo do środy muszę zrobić zaległe klasztorne rozliczenia finansowe (bo już nas wyższe naczalstwo zaczyna ścigać). A tego - rozliczeń, nie naczalstwa - bardzo nie lubię. No dobra. Gdybym sumiennie - jak naczastwo nakazało - systematycznie rozliczenia pisał... Ale przecież: nie lubię, mam jeszcze czas, są ważniejsze sprawy, świat się nie zawali - do wyboru. No i teraz świat się wali.
A może by tak codziennie robić, to co trzeba. Mimo niefajności, trudności i niechęci. Adwent ma tyle dni ile ma. Podobnie jak życie.